W weekend wszyscy wnętrzarze gadali tylko o jednym – Targi Warsaw Home w Ptak Expo. 5 hal(i?) wypełnionych producentami – można było spędzić tam cztery dni, a można było dwie godzinki. Ja zrobiłam to drugie.
Nie dlatego, że nie interesują mnie wnętrza – przeciwnie. Dlatego, że nie do końca rozumiem jaka jest idea takich targów w XXI wieku. Sklepy i producenci mieli ograniczoną przestrzeń – więc wystawili tylko malutką część swojej ekspozycji – mogliśmy więc poznać ogólną stylistykę jaką zdecydowali się zaproponować w ten konkretny weekend – jakieś łóżko, dwa fotele, dwie lampy. To trochę jak być w ogromnym centrum handlowym ze wszystkim do wykończenia wnętrz, ale każdy sklep w tym centrum ma tylko kilka produktów.
Oczywiście można wziąć katalog, można podpytać sprzedawcę o więcej ale.. czy tego samego nie zobaczę w internecie?
Może jestem cyniczna, ale nie rozumiem do końca dlaczego forma targowa nadal jest taka popularna. Może po prostu jestem do niej zrażona – w mojej poprzedniej firmie (branża edukacyjna), targi były dużą częścią naszej promocji, mimo, że faktycznie nie przynosiły nam dużych efektów. Jeździliśmy na nie, bo jeździli na nie wszyscy – ot taka umowa między ludźmy i firmami, że w ogóle coś takiego istnieje i wszyscy na nie jeździmy.
I na Warsaw Home też jeżdżę – już drugi raz jeżdżę. Szybko, bez spiny, zobaczyć co tam w trawie piszczy.
Plus dla mnie z Warsaw Home był taki, że faktycznie było kilka ciekawych stoisk producentów których albo wcześniej słabo znałam albo nie znałam wcale. Miałam więc okazję wziąć od nich kontakt i katalog i teraz na pewno chętnie będę proponowała te rozwiązania czy meble moim klientom. Szybka przebieżka po halach była w moim przypadku dobrym rozwiązaniem – aby nie tracić czasu omijałam stoiska producentów, których świetnie znałam, a zatrzymywalam się na dłużej tam, gdzie meble, dodatki czy wyposażenie faktycznie mnie czymś zauroczyły/zaciekawiły.
Krytykuję i marudzę, ale już podjęłam decyzję – stawiam sobie ambitny cel i jestem tam za rok z moimi uchwytami. Widzimy się, co nie? hahaha
Wracając do wątku – kilka ciekawostek znalazłam – część marek obiła mi się o uszy, część widziałam pierwszy raz. Co cieszy niezwykle, to, że duża część producentów którzy zachwycają jest z Polski. Great job! Zapraszam.
1. MOMA Studio
MOMA Studio to jedno z pierwszych stoisk jakie odwiedziłam i jedno z pierwszych które mi się faktycznie spodobało. Stanowisko zastawione było kanapami i fotelami, choć w ofercie sklepu jest dużo, dużo więcej.
Sorki za okropne zdjęcia, ale nie mam talentu do fotografii produktowej.. żadnej chyba fotografii w zasadzie.
O ładną, estetyczną i nie przesadzoną sofę nie jest łatwo. Ceny nie są przeraźliwie wysokie, choć nie są to kanapy i meble w cenach sieciówkowych – coś pomiędzy. Ciekawe, stylowe – niebanalne meble dla znudzonych IKEĄ.
2. Yestersen
Yestersena znałam wcześniej, ale piszę o sklepie/portalu (zwał jak zwał) dla tych z Was, ktorzy jeszcze o nich nie słyszeli.
Miejsce docelowe dla fanów autentyku vintage. Nie mebli stylizowanych, ale autentyku – Design z lat 60tych, 70tych i dalej, najlepszy design polski i zagraniczny. Miejsce obowiązkowe dla wszystkich, którzy chcą zobaczyć jak świetnie broni się dobry projekt i wykonanie. Przed krytyką i upływem czasu.
Znajdziecie tam nie tylko meble ale bardzo dziwne dodatki vintage jak kolekcję karaluchów zatopioną w plastiku czy innym tworzywie.
Dodatkowo kupowanie używanych mebli jest świetne dla środowiska i należy to robić. Po prostu dla naszej planety.
3. Swarzędź Home
Swarzędź Home widziałam na oczy pierwszy raz. Jak dla mnie kolejna marka która robi meble ze smakiem. Do tego polska, więc oko się cieszy. Nie najtańsza, ale też nie bardzo droga. Warto zajrzeć.
Mnie szczególnie podoba się ich kolekcja łóżek – o ciekawe łóżka ciężko, a Swarzędź faktycznie ma kilka fajnych modeli.
4. Ideeen
Ideeen (jedno e ma na górze kropeczki btw) to gratka dla osób które już mają dosyć tego vintydża i stylizowania na vintydź, dla minimalistów i fanów kamienia.
Meble łączą ze sobą minimalizm na jaki pozwala stal i energię naturalnego kamienia. Prosto i pięknie.
5. Befame
Befame, czyli Beskidzkie Fabryki Mebli, a nie jakiśtam startupowy skrót, to kolejna propozycja z Polski. Serio świetne kanapy, porządne, wyglądają fantastycznie. Siedzi się na nich jeszcze lepiej. Nie miałam pojęcia o istnieniu tego producenta i cieszę się, że go poznałam.
6. Lekko.io
I tutaj ważne, bo wiem że szukacie industrialnych ścianek stalowo- szklanych, ścianek prysznicowych i innych tego typu i jest wiecznie zagwozdka – gdzie to kupić.
Lekko.io zajmuje się tego typu realizacjami indywidualnymi do wnętrz przemysłowych i prywatnych.
No i na koniec jakąś może lampę rzucimy?
7. Famlight
Czyli lampy ze szkła, polska robota.
Moim zdaniem wyglądają spektakularnie – osobiście bardziej podobają mi się lampy wiszące niż te stołowe, no ale musicie przyznać, coś innego c’nie?
To chyba tyle ode mnie. Byliście? Piszcie co Wam podobało się najbardziej.